Menu witryny

Zaloguj si?



Designed by:

Turbacz noc? Email
Wpisany przez Pawe? Graniczny   
Turbacz (1310 m), serce Gorców, przyci?ga inne grzbiety, ??czy je, góruje nad pozosta?ymi gorcza?skimi szczytami. Podobnie schronisko na Turbaczu skupia rzesze turystów, przybywaj?cych tu corocznie licznymi szlakami i na rowerze. Niektórzy twierdz?, ?e tutaj w?a?nie, pomi?dzy Turbaczem, Kiczor? a Kud?oniem, przy drewnianej kaplicy Matki Boskiej Królowej Gorców, najlepiej odczuwa si? szczególn? atmosfer? tych gór.



Dojazdy i doj?cia
Na Turbacz mo?na dojechac na rowerze z Rabki (znaki czerwone), a najdogodniej z Nowego Targu (szlaki ?ó?ty i zielony z Kowa?ca). Wszystkie spotykaj? si? przy schronisku nieopodal w?a?ciwego szczytu. Na sam wierzcho?ek prowadz? znaki czerwone (te z/do Rabki). Wyj?cie spod schroniska na Turbacz to w zasadzie spacer (mo?na wi?c przed?u?y? w?drówk? w dowolny sposób), ale w warunkach zimowych przeradza si? w w?drówk?, dostarczaj?c? niema?ych wra?e?. Nic tylko prze?ywa? i ch?on?? panoram? Tatr, roztaczaj?c? si? sprzed wej?cia do schroniska (w lecie ledwie widoczna, w zimie przy s?onecznej pogodzie - niesamowita).

Wyjazd rowerem na Turbacz zrodzi? si? do?? spontanicznie. Kuba chcia? zorganizowa? wieczór kawalerski, niestety nie bardzo wiedzieli?my co zrobi? bo wszystko ju? by?o. I nagle pad?a propozycja jed?my gdzie? na rowerach w nocy, wybrali?my Turbacz bo jest stosunkowo blisko z Krakowa. Zapakowali?my si? na rowery i w drog?. Pojecha? z nami Bartek, który w owym czasie by? m?odym adeptem kolarstwa górskiego. Ca?y czas umiera? ze ?miechu i drwi? z ilo?ci ró?nego sprz?tu, który wzi?li?my ze sob? (co potem okaza?o si? dla niego zbawienne :-) ).

W?a?ciwy podjazd rowerem pod Turbacz rozpocz?li?my z Rdzawki, biegnie tam szlak zielony, który potem zmienia si? ?ó?ty i ??czy si? z czerwonym. Zmierzch szybko zapad? i zmieni? si? w czarna noc. Od samego pocz?tku broczyli?my rowerami w b?ocie co nas troch? spowolnia?o. Mokre buty zaklejone ziemi? oczy spowodowa?o u nas wr?cz euforyczny nastrój, zacz??o si? nam bardzo podoba?. Po jaki? 45 minutach zacz??o pada? co jeszcze bardziej skomplikowa?o ca?a ju? nie do?? ?atw? sytuacj? (by?o coraz fajniej). Wtedy to w g?owie Bartka zacz??a si? rodzi? w?tpliwo??, czy a by na pewno dobrze zrobi?, ?e nie zabra? ze sob? nic na przebranie. Ja z Kuba wskoczyli?my w ortaliony, odpali?em czo?ówk?, Kuba mia? 5-cio ledowego CATEAY, bardzo polecam jest to jedyna chyba lampka rowerowa zasilana bateriami, która sprawdzi?a si? w takich warunkach. No oczywi?cie oprócz mojej czo?ówki.

Wspinali?my si? coraz wy?ej, a warunki by?y coraz gorsze. Rowery by?y ju? zalepione b?otem maksymalnie ale wszystko dzia?a?o bez zarzutu oprócz hamulców Bartka, który powoli zacz?? traci? nad nimi kontrole. Tu znowu zapali?a si? lampka w g?ówce Bartusia ze nie ma ?adnego zamiennika. A nasze klocki nie pasowa?y do jego zaczepów. Walcz?c z pogoda i z w?asn? s?abo?ci? nie zauwa?yli?my, ?e zjechali?my ze szlaku. O tym fakcie zorientowali?my si? my?l?, ?e po jaki? 20 minutach. W nocy nawet dobrze oznakowane trasy staj? si? czasami bardzo trudne. Je?li kto? z was by? kiedy? w nocy w lesie to wie o czym mówi?. By?o ju? po 23. Postanowili?my zawiadomi? nasze ukochane, ?e ju? dotarli?my rowerami na szczyt i ?eby si? nie denerwowa?y. Po wykonaniu kontrolnych telefonów rozpocz?li?my poszukiwania szlaku.




Uff uda?o si?, ostatni odcinek to totalny odjazd ka?u?e zakrywaj?ce udo rozci?gaj?ce si? na ca?ej d?ugo?ci naszej trasy nie sposób by?o przy zaw??onym polu widzenia wybra? optymalny tor jazdy rowerem, wi?c raz po raz kto? z nas za?ywa? k?pieli b?otnych (zgadnijcie wi?c jak wygl?dali?my). Ko?o 24 dotarli?my z rowerami pod schronisko. Cz?owiek który nas zobaczy? tak si? rozczuli? naszym widokiem, ?e sam zaproponowa? nam jajecznice (cho? kuchnia by?a ju? dawno zamkni?ta). Potem ciep?y prysznic, który by? nie lada przyjemno?ci?. Wypili?my po dwa piwa i do spania ! O godzinie 5:45 zarz?dzi?em pobudk?. Wbili?my si? w mokre ciuchy no i na rowery. I nagle afera Bartkowi nie dzia?aj? hamulce ale to tak totalnie nic zupe?nie nic. Tak wiec Bartek sprowadzi? rower na dó? , a ja z Kub? dawali?my z siebie wszystko, szybkie b?otne zjazdy sprawi?y, ?e bardzo szybko rowery no i my przeistoczyli?my si? w chodz?ce masy b?ota. Po dojechaniu do Krakowa nie by?o osoby która by si? za nami nie ogl?da?a. Byli?my bardzo zadowoleni.....
 
 
Wszelkie prawa zastrze?one. Teksty i zdj?cia s? w?asno?ci? ich autorów. Kopiowanie tekstu, cz??ci tekstu lub zdj?? bez zgody autora zabronione.
  
 
 
Joomla SEO powered by JoomSEF